Do Norwegii jeżdżę od 2009 roku, a to była moja 13 wyprawa.
Nie jestem przesądny.
Pora na szczegółową relację tu na forum, zapraszam do lektury.
Czy warto jechać na ryby do Norwegii w marcu?
mikkelvik2.png 930,01 KB
2 Ilość pobrań
Dwa lata temu, pierwszy raz zobaczyłem to zdjęcie jako symulację komputerową nowej bazy wędkarskiej, umieszczonej na forum morskapasja.pl przez kolegę Andrzeja z Będzina "Longin" z naszego forum. Natychmiast przejrzałem pobieżnie batymetrię okolicznych łowisk i zapragnąłem pojechać tam na ryby. "Jeżeli o czymś mocno marzycie, to cały wszechświat sprzysięga się, aby pomóc Wam to osiągnąć" - Paulo Coelho w Alchemiku.
O Mikkelvik słyszałem znacznie wcześniej, kiedy zaczytywałem się o halibutach na blogu szwedzkiego przewodnika wędkarskiego Pera Jonassona, łowiącego te cudne flądry po zachodniej stronie wysp Rebbenesoya i Grotoya. Moja droga do tego ogromnego obszaru łowisk (ponad 800 km kw.) prowadziła przez Sommaroy i Dyrsfjorden, które odwiedziliśmy z kolegami w kwietniu, czerwcu i lipcu 2016 roku. Ośrodek w Mikkelvik był wtedy jeszcze w budowie. Nadal trwają tam intensywne prace wykończeniowe przy kolejnych obiektach. Nieliczni szczęściarze mieli już okazję wędkować i korzystać z Mikkelvik Brygge od maja 2016 roku. To właśnie w Sommaroy w kwietniu ub. roku, Daniel zaproponował, abyśmy na skrei wybrali się jeszcze wcześniej. Irek podjął temat, mnie nie trzeba długo zachęcać. Do naszej 3-osobowej grupy, dołączył spontanicznie Andreas, nasz kolega z Niemiec - przewodnik wędkarski, którego poznałem w czerwcu 2013 roku na Vedze. Wybór padł na Mikkelvik i we wrześniu 2016 mieliśmy wszystko dopięte. Marzec to jeszcze niski sezon, więc nie trzeba rezerwować takich topowych ośrodków wędkarskich z ponad rocznym wyprzedzeniem. W Norwegii w marcu jest zima. Sztormy są częściej niż latem, za to ryb jest mnóstwo, zwłaszcza skrei. O skrei pisałem wcześniej tutaj.
ŚRODA 22 MARCA
Daniel, Irek i ja, mamy wylot z Gdańska o godzinie 13.25. Andreas już łowi, ponieważ wyruszył 3 dni przed nami, autem z Niemiec przez Szwecję. Wyjechał o 1 dzień za wcześnie, jednak gospodarze Mikkelvik - Katja i Oliver, zatroszczyli się o niego. Mógł wcześniej zając apartament nr 3 i wziąć w środę łódź.
Zdjęcia z okna naszego apartamentu, przysłane przez niego w środę rano, tylko nas podgrzały.
02.jpg 63,33 KB
3 Ilość pobrań
03.jpg 86,58 KB
2 Ilość pobrań
Nie ulegajcie jednak tej arktycznej idylli. Cudną pogodę, która była w środę, kapryśna natura, zmieniła w czwartkowy poranek w sztormową kipiel. Nie ma jednak tego złego. Zrobiliśmy bardzo solidne sklarowanie sprzętu, przed możliwym wyjściem w morze w piątek. To też niezła opcja. Zwłaszcza że warunki zakwaterowania są znakomite.
Z lotniska w Tromso w środę wieczorem, odebrał nas Oliver - właściciel bazy. Komfortowym busem, na kolczastych oponach dowiózł nas bezpiecznie, 80 km zaśnieżonymi drogami poprzez wyspę Kvaloya a dalej tunelem pod Kvalsund, do celu na północny kraniec wyspy Ringvassoya.
Metaxa wieczorem też pomogła złagodzić nie najlepsze prognozy na najbliższy tydzień.
W czwartek rano tak wyglądały prognozy.
04.png 488,62 KB
2 Ilość pobrań
To, że w piątek i sobotę do godzin wczesnych popołudniowych widać znośne okienko ze słabszym wiatrem, to jeszcze nic nie znaczy. W Norwegii pogoda zmienia się czasami w "mgnieniu oka", zwłaszcza wiosną i jesienią. Niedzielny sztorm z porywami do 26 m/s raczej bankowy. Już teraz mogę napisać, że było nawet 30 m/s! To zrzut ekranowy z aplikacji Windfinder PRO na smartfona.
FUNDACJA ZŁOTEJ 1-DOLARÓWKI
Przed pójściem spać, w środę wieczorem, Daniel zebrał całą załogę, aby obwieścić że dla wędkarza, który złowi największą rybę wyprawy, ufundował medal - złotą monetę jednodolarówkę.
CZWARTEK 23 MARCA
Z prognozami pogody bywa różnie, zwłaszcza w Norwegii. Mimo sprawdzania kilku portali pogodowych, zaklinania wiatru i listów do Szamana, najlepiej dodatkowo pogodę i warunki na wodzie zbadać "z natury". Trzeba obserwować niebo, kierunek wiatru itd, itp. Żeglarze oraz wielokrotni bywalcy na połowach w Norwegii, wiedzą o czym piszę. Bezpieczeństwo ponad wszystko. Dlatego w czwartek, mimo jeszcze silnego ale słabnącego wiatru, po południu wypłynęliśmy na krótki rekonesans do wylotu Grøtøysundet, aby zobaczyć co dzieje się dalej na otwartej wodzie, po nocnym i porannym, czwartkowym wietrze. Mieliśmy na wyprawie wyczarterowaną nową dużą łódź Ouicksilver Pilothouse 755 z 220 KM silnikiem. Zawsze trzeba sprawdzić łódź, zwłaszcza jak jest nieznana. Wiemy wtedy, czy "nadajemy na tych samych falach". Oliver - właściciel Mikkelvik Brygge - zasugerował dryfować za halibutem na południowych blatach wyspy Grøtøya. Wiatr jest N-NW, więc łowisko powinno być osłonięte. Falowanie było tam jednak znaczne, dryf 2-3,5 kn, więc po kilkunastu minutach prób, wycofaliśmy się do fjordu, gdzie czarownice nadal szalały po grzbietach fal, co widać i słychać na filmie niżej.
https://www.facebook...19308108084149/
Po powrocie do bazy uzgodniliśmy, że jutro skoro świt wychodzimy na otwartą wodę. Tak też się stało. Silni, zwarci i gotowi a przede wszystkim pełni nadziei na Big Skrei, meldujemy się o godzinie 6 na przystani.
PIĄTEK 24 MARCA
05.JPG 117,51 KB 3 Ilość pobrań
Chwilę później pomykamy dziarsko na łowisko. W ten piątek wiatr siadł wyraźnie i tak ma być do sobotniego popołudnia. Niżej film z pierwszego rejsu na ocean, naszej marcowej wyprawy.
Po dopłynięciu na losowo wybrane miejsce, ok godz. 7.30 zaczęło się! Pierwszy dryf i ręce aż bolą. Ryby są na wielu głębokościach, 60, 80, 100, a nawet na 120-140 m. Ogromne dorsze skrei. Waleczne i w cudnej kondycji. Żerowały bez opamiętania, jakby świat miał się skończyć. Może czuły nadchodzący niedzielny sztorm?
Warunki jeszcze dość trudne, co widać na filmie niżej, ale za 2 godziny miało być słonecznie...i było.
Nie pozostawałem w tyle i dotrzymywałem jemu kroku. Irek odpoczywa w kabinie, Neptun zażądał troszkę od niego pokłonów. W czasie mocnego falowania nie schodźcie pod pokład. Musicie widzieć horyzont, to pomaga złagodzić chorobę morską. Daniel nakręcił cudny film z holu mojego skrei. Omal nie pobiłem życiówki, zabrakło 700 gramów.
Do godziny 11 złowiliśmy tyle ogromnych skrei, że przeraziła nas perspektywa filetowania. Zapadła decyzja o powrocie do bazy. Dokończymy zadanie i będzie więcej czasu na przyjemne medytacje podczas niedzielnej, sztormowej pogody, np. w towarzystwie....metaxy.
Powrót z łowiska był w znakomitych nastrojach, a słońce zaświeciło pięknie...
Na przystani w Mikkelvik gospodarze z zaciekawieniem oczekiwali naszego powrotu. Elaine zrobiła cudne fotki.
06.JPG 69,64 KB 2 Ilość pobrań 07.JPG 198,88 KB 2 Ilość pobrań 08.JPG 266,03 KB 2 Ilość pobrań
Andreas, jak na kapitana przystało, schodził ostatni i zawsze był pierwszy na łodzi. Tankowanie paliwa, klar końcowy, sprawdzenie detali z iście niemiecką precyzją.
09.JPG 91 KB 1 Ilość pobrań 17,2 kg szczęścia
10.JPG 98,92 KB 1 Ilość pobrań Big Skrei Andreasa tylko niewiele mniejszy.
11.JPG 132,78 KB 1 Ilość pobrań Każdy z naszej czwórki, złowił swoje 15+
12.JPG 125,97 KB 2 Ilość pobrań
Tak oto zakończył się drugi dzień wyprawy. Mimo sztormowego czwartku i ciężkiego, z wysokimi falami oceanu w piątek, pierwszego dnia łowiliśmy grubo. Najmniejszy dorsz 8 kg, największy 17,2 kg - mój
SOBOTA 25 MARCA
Falowanie oceanu wyraźnie osłabło w nocy z piątku na sobotę. Fale na pobliskim archipelagu, szkierach i wypłyceniach, straciły swą moc a my mogliśmy cieszyć się niezłym wędkowaniem. Irek poczuł się lepiej i cała nasza czwórka z ochotą zabrała się za łowienie. Miejsce to samo z drobnymi zaledwie korektami ze względu na zmieniający się kierunek dryfu. Niestety prognozy się sprawdzają, wzrastała prędkość wiatru a na horyzoncie, było widać nadciągające ołowiane chmury czoła sztormowego frontu.
Wczoraj nieźle połowiłem, więc w sobotę zacząłem to, co bardzo lubię, czyli eksperymenty. Na pierwszy ogień poszedł najnowszy i największy Jerky Pro 9" - 22,6 cm z główką 280 g, w kolorze majteczkowego różu z zaaplikowanym atraktorem Kvalvik Bait na dorsze. Rewelacja!
14.jpg 111,58 KB 2 Ilość pobrań
Sobota znowu jest nasza, mimo że łowimy krótko i pogoda wydaje się cudna, to musimy opuścić łowisko przed narastającym wiatrem i coraz bliższym frontem sztormowym.
15.JPG 118,37 KB 2 Ilość pobrań
Andreas z okazałym Big Skrei
Potwierdzają się prognozy na niedzielę, ze wskazaniem na wzrost prędkości wiatru. Wcześniej Oliver, Andreas i pracownik ośrodka odprowadzają naszego Quicksilvera i 1 łódź Kaasboll 760, do bezpiecznej i osłoniętej zatoki w Skogsfjorden. Należało to zrobić, gdyż to co zrobił niedzielny huragan z nowym pomostem, tego jeszcze w Mikkelvik nie widzieli. Nowy i bardzo mocny pomost pływający, zakotwiczony bardzo grubymi stalowymi linami do zatopionych ogromnych betonowych bloków, został przesunięty o 3 metry, niczym lekkie canoe. Spowodowało to niestety zerwanie trapu łączącego brzeg z pomostem, po którym wędkarze schodzą z tarasu platformy nadbrzeża. Jego podniesienie wymaga bowiem dźwigu! To spowodowało nasze zakłopotanie. W jaki sposób po sztormowej zawierusze dostaniemy się na pomost? Oliver stanął na wysokości zadania i zorganizował małego 3-metrowego tenderka, którym przetransportował nas w poniedziałek i we wtorek, na przesunięty pomost. Operacja została dokładnie udokumentowana filmami.
Co robić w bazie, kiedy nie można wędkować? To już wiecie sami najlepiej!
W czerwcu, jeśli trafi się taki dzień, prawdopodobnie wybiorę się na pstrągi. Oliver pokazał cudne miejsce 10 km od bazy, zaraz u wylotu rzeki łączącej fjord z bardzo dużym jeziorem na wyspie Ringvassoya. Wokół ośrodka, w promieniu 1 kilometra jest także kilka interesujących małych jeziorek, połączonych strumieniami z morzem. Można też odwiedzić sąsiadów Czechów u których byłem w lipcu 2016 roku. Relacja tutaj na blogu.
Po obejrzeniu relacji z zakończenia sezonu w skokach narciarskich w Planicy, wybraliśmy się na wycieczkę do nieodległego Tromso. To była moja kolejna wizyta w tym największym norweskim mieście (70 tyś. mieszkańców) na dalekiej północy. Zwiedziliśmy muzeum Polaria i w portowej restauracji zjedliśmy zupę z....łososia (miała być ze skrei). Zrobimy sobie w ośrodku o 5 długości lepszą Wywar na głowie, podsmażona włoszczyzna z dużą ilością imbiru i kurkumy a kluczem smaku są kostki skrei 2 x 2 cm, wcześniej zamarynowane. Zanurzone, zaledwie na 1 min przed podaniem, w gorącej zupie.....PYCHA
Przedpołudniowy niedzielny relaks w przytulnym ośrodku Mikkelvik. Podczas sztormowej pogody, nie nudzimy się.
Dziś Irek skorzystał z opowieści, co to ja nie zamierzam testować latem i rzekł: "Po co czekać do lata, ja mogę przetestować dziś". Chodzi o boczny trok z luźną gumą z możliwością posłania tego głęboko i przy znacznym dryfie. Zrobiłem coś na wzór dropshota, ale w wydaniu morskim - taki przypon z wielką przywieszką. Zamysł mój był taki, aby podawać na dużą głębokość, mniejsze, luźne gumy, takie do max. 20 cm, imitujące sandeela lub gromadnika. Trudno wyobrazić sobie główkę 600 g przy 20-cm gumce Real Eela SG, 9" JERKY Dragona, czy 20-cm Gruba od Effzett. Tak ciężko trzeba było jednak łowić w warunkach, jakie mieliśmy na oceanie na tej wyprawie. Takie też są w większości naturalnej wielkości rybki zjadane przez ogromne skrei czy halibuty. Na lince monofilamentu 1,6 mm uwiązałem solidny boczny trok długości ok. 30 cm i do tego kółkiem przymocowałem oliwkowego Gruba od Effzett. Efekt był natychmiastowy, Irek został królem polowania, złowił w pierwszym rzucie 24-kilogramowego skrei o długości 145 cm!
Oczywiście miałem jeszcze jeden taki zestaw i założyłem na moją wędkę inną gumę, niebieskiego Dragona Hammer 9"/ 22,6 cm, również uzbrojonego na lekko - tylko wkrętką i kotwicami na huprovce, trzymanymi wklejonymi magnesami. Branie było natychmiastowe i na pokładzie zameldował się skrei 15+. W obydwu przypadkach obciążenie było 600 g na dole przyponu. Cudne rozwiązanie, ale były czasami splątania przynęty o górę przyponu, gdyż sam boczny trok jest w tym rozwiązaniu zbyt elastyczny. Temat opanowałem zaraz po powrocie z wyprawy i wkrótce przeczytacie o tym rozwiązaniu więcej na blogu. Tymczasem niech żyje Irek, król polowania i zdobywca złotego dolara!
19.JPG 114,25 KB 2 Ilość pobrań
24 kg/145 cm szczęścia Ireneusza!
20.JPG 96,57 KB 2 Ilość pobrań
Daniel miał bardzo dobre wyniki na klasycznego banana 500 g, bez kotwicy ale z 1 assist hakiem 10/0
21.JPG 81,17 KB 2 Ilość pobrań
Najczęściej łowiliśmy "ciężko" - duże gumy SG Real Herring w kolorach śledziowym i BurBot - Brudny Harry o wadze 570/370 główka dawały radę. Andreas miał dobre brania na banana 500 g Norwegian Style. Miksery fruwały w toni, ale 300-gramowe, mimo że czasami były troszkę dalej od łodzi, to w ławicy były bardzo jadowite, Jerky sprawdziły się tylko te z główką 280 g, dla mniejszych był za duży dryf! Porządek z gumami rozwiązała skrzynka po browarku. Mocna w transporcie lotniczym i bardzo funkcjonalna na łodzi. Pomieściła ponad 30 kg przynęt. Po powrocie z łowiska każdorazowe spłukanie słodką wodą ochroni haki, kotwice i magnesy przed korozją. Więcej o metodach, przynętach i testach, wkrótce na blogu.
Użytkownik zdrowaczekolada edytował ten post 10 kwietnia 2017 - 10:16