Norwegia zachwyca, porywa i wciąga. Tym razem jak wysiadłem w Oksfjordzie z auta, stwierdziłem, że dwie połówki talizmanu pasują do siebie. Jeden - ten, który przechowywałem w duszy przez trzy lata z tym, który zastałem na miejscu. Później niestety było już tylko gorzej. Woda brudniejsza, ryb mniej, sieci więcej (przydałaby się akcja STOP SIECIOM na LOPPIE). I... coś we mnie pękło, coś się przeinaczyło. Nie jestem już w stanie pisać o norweskim sacrum, gdy tego sacrum nie znalazłem. Wędkarsko było dobrze, bardzo dobrze, ale schematycznie... Halibuty były tam, gdzie miały być - do dwudziestu nie doszedłęm, ale byłem blisko, seje też, choć wiatr wpakował je na koniec fjordu, dorsze i to ładne w przyłowie też się trafiały, zębacze gryzły w ilościach jak zawsze - po kilka dziennie. Nowością były karmazyny. Może nie same ryby, ile ich wytropienie, wytypowanie miejsca. Samo złowienie było miłym potwierdzeniem "odrobienia zadania domowego". Brakowało porządnej molwy, brakowało płaskiego akcentu 50+. Jednym słowem nie byłem niczym zaskoczony, nic mnie nie poruszyło. Mnie i mojego pióra. A jeśli nie, to nie będę tego faktu przelewał czy wystukiwał. Żadna norweska ryba nie przebije polskiego łososia. Może nie wagą czy temperamentem, ale ...sacrum. Łosoś potrzebuje włożenia swojej duszy w połów, tu nic nie zostawia się przypadkowi, jest gra kolorów, finezja przynęt i jest temperament przeciwnika, który dyktuje warunki, którego trzeba najpierw uszanować, bo nie da się zaprosić do łodzi. Z pokorą do niego trzeba podejść, a nie z siłą i rutyną... Halibut tego nie potrafi. Traktowałem go kowadłem 600-gramowym z doczepionym ołowianym jajem... Jeśli mój przeciwnik daje się na takie "kartofle" nabrać, to ja nie chcę takiego przeciwnika. Rodzi się pytanie zasadnicze: co dalej ? Za stary jestem na 3-dniowe ekskursje w jedną stronę... aby tylko dopasować talizmany i stwierdzić, że jest jedynie OK.. To za mało. Nie wiem czy to czas zmienić miejsce? Środek transportu? Czas pokaże czy będzie to Soroya czy Islandia...
Zdjęcia z naszej wyprawy mozna zobaczyć w linku (proszę ich nie kopiować i nie udostępniać dalej):
Spaliśmy w Storhaug. dwie sypialnie 2-osob, jedna 4-osob, jeden pokój małżeńskie łóżko, salon z kuchnią i spiżarnią, piwnica z zamrażarką, WC, wanna prysznic, pralka, piekarnik, mikrofala, lodówka duża, czajnik bezprzewod, naczynia, gary, patelnie OK. Do niczego nie można się przyczepić. bardzo blisko łodzi i sklepu, dalej do fileciarni. Jak sklep otwarty można płacić za paliwo gotówką 9-14. potem kartą.