Wszystko zaczęło się w piątek 26 marca. Ja już byłem gotowy do wyjazdu nad rzekę ale moja zadzwoniła, że
jest u koleżanki i żebym poczekał. Poczekałem ale w sumie to się tylko minęliśmy w drzwiach. I to mi uratowało kurde życie...
W sobotę "koleżanka" już miała kłopoty z oddychaniem, w niedzielę moja miała gorączkę i katar. Decyzja - nie wracam do domu.
Znajomy lekarz dał receptę dla mnie i dla mojej - jakiś lek przeciw grypowy. Moja , dostała skierowanie na test no i wyszedł pozytyw
o ile można to tak nazwać. Koleżanka wylądowała z zapaleniem płuc w szpitalu i w ciężkim stanie bo ledwo gada.
(jest pod tlenem a nie pod respiratorem)
Nie lekceważcie wroga..
Dziś złowiłem dwie płotki - obie poniżej 30cm.
Ale cieszę się, że miałem, dzięki błyskawicznej reakcji, szansę żeby mieć siłę postawić wędki..,.