Czasy niepewne, wędkarze jak reszta społeczeństwa z obawą patrzy w przyszłość. Na dodanie otuchy podzielę się relacją z czerwcowego wypadu na Sulę. W zaszłym roku w czerwcu byliśmy jedyną grupą która odważyła się przyjechać do bazy - a ośrodek nie jest mały. W tym roku obsada w ośrodku prawie pełna, trochę niemców, słowaków no i rodaków. Ze względu na połączenia promowe przyśpieszamy pobyt o jeden dzień czyli przedłużamy o 1 dzień ekstra za co właściciel nas nie obciąża - dostajemy go w gratisie za wieloletnią współpracę .
Po przyjeździe, rozpakowaniu odbiór łódek i strasznie zmęczeni prawie 20 godzinną jazdą lecimy na wodę. Trafiamy parę dorszyków, ładne rdzawce jak zawsze i wszędzie rekiny ... Spływamy, kolacja i plany na następny dzień. Pogoda pozwala w zasadzie na wypad w dowolne miejsce więc decydujemy się na eldorado z ubiegłego roku. Zapływamy - na łowisku są już dwie łódki - na sondzie bez szaleństw, młócimy 7 godzin ale szału nie ma, halibucik z 9 kilo, trochę dorszy nawet brosmy nie szalały - płytko, głęboko, na skałach, na stokach - wszędzie słabo, w porównaniu do ubiegłego roku - bardzo słabo. Aż mi zabrakło pomysłu gdzie szukać ryby ... Koledzy wykonują telefon do obsady drugiej łódki - konsternacja - nie mają już sił na zabawę z rybami - eldorado na 15 metrach, metrowe rdzawce, dorsze ubarwione na czerwono, brosmy, molwy no i rekiny... Spływamy do bazy - zmęczeni, przynajmniej nie mamy dużo filetowania, za to koledzy z drugiej łódki - 5 godzin filetowania i 4 osoby mają limit po 18 kg... Trzeci dzień wyprawy nie napawał optymizmem - pogoda słaba, wietrznie, deszczowo. Pływamy na ile pozwala pogoda - niezawodne są tylko rekiny ... parę dorszyków, halibut ok 1 m i żabnica. Prognozy na czwarty dzień wyprawy nieco bardziej optymistyczne... Lecimy na wodę szukać ryby ...Naciągam kolegów na pewniackie miejsce 90 m głębokości - będą grube dorsze i metrowe plamiaki - koledzy kręcą nosem bo żaden nie ma elektryka ... Brania są - ale z podwiniętym ogonem uciekam z łowiska - każdy ciągnie rekina z 80 metrów - wolałem nie nadwyrężać ich wyrozumiałości ... Jedziemy dalej wedle życzenia 15 metrów... Pierwszy rzut wędka trzeszczy i kolega wyciąga halibuta 21 kg - zdjęcie i wraca do wody... Parę minut i wszyscy mają halibuty na kijach - jakby żerowały stadnie ... Zabawa przednia, wszystkim poprawiają się humory, sporo dorsza o czerwonym zabarwieniu - wszelakich rozmiarów. Na sondzie ładne eha - nie sprawdzamy co to jest bo nie jesteśmy zainteresowani sądząc że to czarniaki - łapiemy niżej... Jeden z kolegów zakłada przywieszki aby złapać cokolwiek naturalnego mniejszych rozmiarów co nadaje się na halibuta. Patrzymy co on się tak wygina - miał być drobny czarniak z eha sondy... Wychodzą piękne rdzawce z 50 metrów - na pewno nadają się na zdjęcie i z powrotem do wody ... Nie próbujemy już szukać drobnego czarniaka - nie idzie się przebić przez ławice pięknych rdzawców - walą wszystko co się do nich zbliży. Pogoda zaczyna się psuć - wieje solidnie, przechodzimy na cięższe zestawy, nie idzie złapać dna, przy główkach 500 gr kończymy, zadowoleni wracamy do bazy. Z obawą śledzimy prognozę pogody na kolejne dni. Wychodzimy na wodę - pogoda słaba, rosnące fale - poza rekinami prawie bezrybie ... Zapada decyzja że piąty dzień będzie naszym ostatnim dniem wyprawy, skracamy pobyt o 2 dni - sztorm i falowanie ponad 3 m skutecznie nas zniechęca. Wyjazd fajny - szarpany, ze słabą pogodą jak na czerwiec. Najsłabszym punktem wyprawy jest 30 godzin spędzonych w samochodzie - jeżeli będzie taka możliwość i znajdzie się paru chętnych za rok preferuję samolot ... 2022-06-20 14.16.55.jpg 118,73 KB 1 Ilość pobrań 2022-06-19 16.16.49.jpg 148,26 KB 1 Ilość pobrań 2022-06-16 20.12.28.jpg 103,75 KB 1 Ilość pobrań