Kilka słów na powyższy temat .
Słynny globus i Nordkapp z morza!
Długo oczekiwany, i w sumie wymarzony wyjazd na Nordkapp doszedł do skutku. Maj 21- 30. 2016. Dołączam do ekipy kolegi z forum Maćka. Po karkołomnej podróży non stop trwającej ok. 20-stu godzin meldujemy się w Skarsvag. Rozpakowanie, odpoczynek i jutro na ryby. Pogoda wymarzona. Lekki wiatr północno-zachodni. Słońce. Pilkery za burtę. Lądują pierwsze ryby. Dorsze. Maciek zacina halibuta. Chwilę się mocują, i ryba pojawia się przy burcie. Na oko tak z 1.20 cm, może trochę więcej. Zaczepiona za jeden grot kotwiczki.. Oglądamy się nawzajem. Halibut macha ogonem, wyhacza się i odpływa majestatycznie w głębię. To było w pierwszym naszym wypłynięciu. Kolejne dni są nie co, gorsze. Generalnie z rybą nie jest ponoć najlepiej, ( to mój pierwszy raz na Nordkappie – nie mam doświadczenia). W całej okolicy Przylądka Północnego – sieci! Dużo sieci! Pułapki krabowe,itp. W bliższej i dalszej odległości statki rybackie. Kilka łodzi z wędkarzami. Przez cały czas pobytu szukamy ryby. Raz z większym, raz z mniejszym powodzeniem. Łowimy dorsze, kilka osiągających ciężar dobrze powyżej 10 kg. Czarniaki. Kilka zębaczy i wszędobylskie brosmy. Zaliczamy dwa oseski halibutowe. Ale spotkania z królem tych wód, dużym halibutem „udaje” się nam uniknąć! W miejscach typowo halibutowych go nie ma. Mimo, że zmieniający się szyprowie ( Marek i Jasiu), dokonują cudów z precyzyjnym napłynięciem na wyznaczone miejscówki. Po rozmowie z tubylcami okazuję się, że halibuty są jeszcze w głębinach. I nie bardzo kwapią się do powrotu na płytsze wody. Może to być spowodowane jej wyższą temp. ok. 6-8 C. Taka przynajmniej obowiązuje teoria! W bazie. Jakby nie było, wyprawa udana. Po mimo tego, że ryby trzeba było się naszukać . Był jeden dzień nie pływalny. A wtedy nazbieraliśmy muli! . Gospodarz (Janusz o ile dobrze zapamiętałem imię) w bazie bardzo uczynny, miły i pomocny.
Dziękuję wszystkim za dyskretną opiekę, którą mnie otoczono! I za cenne rady. Pozdrawiam i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się gdzieś wspólnie wybierzemy: Maćkowi, Darkowi, Krzyśkowi, szyprowi Jasiowi i kierownikowi kuchni i zarazem szyprowi Markowi.
P.S. Trudno jednoznacznie odpowiedzieć, czy lepsze były gumy, czy pilkery. Jak ławica została namierzona to brały na wszystko z jednakową zaciekłością. Może na gumy, te nie co większe sztuki!
I skończyło się!
Użytkownik longin edytował ten post 05 czerwca 2016 - 17:58