Makrele złowione samodzielnie do spółki z Kolegami
Patroszę. Obcinam głowy. Staram się dokładnie usunąć krew z kręgosłupa. Potem gotuję około jedną szklankę wody z listkiem laurowym, zielem i pieprzem w ziarkach. Solankę robię około 9cio %. Plus łyżkę stołową cukru na litr solanki. Następnie do ryby do solanki i na około dobę do lodówki.
Następnego dnia wieszam na sznurku za ogon i daje im obcieknąć. W tym czasie rozpalam wędzarnię .
Wieszam i powoli dymię. Nie podnoszę temperatury. Aż do osiągnięcia pożądanego koloru.
Ponieważ dość trudno jest mi osiągnąć stabilną wysoką temperaturę w mojej wędzarni proces " pieczenia" przeniosłem do piekarnika. Ustawiam temperaturę na okolo 90-100 stopni i gdy już piekarnik jest nagrzany układam rybki na tej kratce z piekarnika i trzymam je tam około 25-30 minut w zależności od rozmiaru makreli. Taka świeżo pieczona cieplutka jest bardzo soczysta. Smakuje według mnie super.
Teraz było uwędzonych 42 sztuki. Różnych. Małych i średnich. Dużych raczej nie było. Większość rozdanych. Niech też zjedzą świeżą wędzoną rybe