Skocz do zawartości


- - - - -

Jezioro Onkivesi. Finlandia 2018.


Finlandia 2018.


Tegoroczny wyjazd do Finlandii był moją trzecią wyprawą na fińskie łowiska. A drugi wyjazd w to samo miejsce. Jezioro Onkivesi w okolicy Siilinjarvi. Byłem jeszcze na szkierach w pobliżu Turku. Zbiornik Onkivesi jak na warunki fińskie nie należy do zbyt wielkich jezior. Powierzchnia 113,6 km2. Nie jest również najgłębsze. Średnia głębokość 3 - 4 metry. Są głęboczki sięgające 10 – 15. Największa głębia to 36 metrów.
Rybostan jest stosunkowo bogaty. Występują tu w dużej ilości okonie, niestety nie nalezą do tych największych, szczupaki, sandacze, troć jeziorowa i pstrąg tęczowy ( w znikomej ilości).
Z białorybu: leszcze i inne leszczo - podobne ( krąpie, czy rozpióry), płocie, liny i jazie. Oraz miętusy i węgorze. Dno jest urozmaicone. Są kamienisto - piaszczyste blaty. Jak również miejsca o mulistym podłożu, z dość bogatą roślinnością podwodną. Całe mnóstwo mniejszych i większych wysp. Zwężeń i wypłyceń śródjeziornych. W zachodniej części jeziora, w jednej z licznych zatok, jest tzw.”koski”. Czyli krótki odcinek rzeki, o szybkim nurcie łączący się z sąsiednim jeziorem Maaninkajarvi.
Miejsce to, jest znane pod nazwą Viannankoski. Długość tego kanału wynosi ok. 400 metrów. Ze średnim przepływem około 25m3/s. Gatunki ryb: pstrągi, troć jeziorowa, sandacz ,szczupak, okoń i inne. Limity dotyczące ryb, obowiązują w zależności od długości wędkowania. Maksymalnie można zabrać trzy łososiowate. Wymiary ochronne: troć jeziorowa 60 cm, pstrągi 60 cm, sandacz 42 cm. Pozostałe gatunki bez wymiaru ochronnego i bez limitu. W ciągu sześciu godzin połowu, można zabrać po jednej rybie z wymienionych gatunków. Metody dozwolone: spinning i sztuczna mucha. Żywa przynęta zabroniona. 6 -ć godzin połowu to koszt 12 €, 12 godzin 18 €, cały dzień 25 €.
Na jeziorze Onkivesi wszystkie metody dozwolone. Miejscowi mogą używać nawet sieci, i pułapek na raki. Wędkarze powyżej 65 roku życia i do 18 roku życia, są w Finlandii zwolnieni od opłat. Zezwolenie roczne dla wędkarzy po miedzy 18 a 64 rokiem życia w tym roku (2018 ) wynosiło 45 €. Na niektórych akwenach obowiązują jeszcze opląty właścicieli wody. Na ogół nie wielkie. Jako, że wody w Finlandii nie są bezpańskie.
Wyjeżdżamy bardzo wcześnie rano, o godzinie 4, jako że mamy do przejechania 1300 km do noclegu w Tallinie. Podróż przebiega bezkolizyjnie, nie licząc kilku spowolnień koło Rygi, ze względu na remonty dróg. Na drugi dzień rano o 7.30 przeprawiamy się promem do Helsinek. Stąd mamy tylko ok. 500 km do celu. Na miejsce przybywamy o 14. Załatwiamy sprawy kwaterunkowe. Rozpakowujemy sprzęty. Szybki posiłek, kawa i na jezioro. Plaga komarów. Na jeziorze nie gryzą. Łowimy po dwa czy trzy szczupaki kilka okoni. Jak na pierwszy krótki wypad na ryby, doskonale. W domku walczymy z komarami. Instalujemy elektryczny odstraszacz komarów. Bez tego urządzenia chyba nie sposób by było wytrzymać. Każde zbrojenie wędki na zewnątrz domku, to w głównej mierze walka z komarami. Nie pomagają żadne Offy czy Muggi. Tyle ich jest. Jedynym ratunkiem na komary jest lekki wiaterek, który właściwie wieje przez cały dzień. Na wędkowaniu upływają nam kolejne dwa dni. Raz łowimy więcej, a raz mniej ryb. Głównie to szczupaki i okonie. Niestety szczupaki nie te z największych, wszystkie w granicach 60 – 80 cm. A w tym jeziorze został złowiony mój największy szczupak miał 120 cm. Niestety pogoda zaczyna się psuć. Jest chłodno, wietrznie i pada deszcz. Czasem wręcz leje. Ale nie zważamy na to. Wtorek przeznaczamy na „koski”. Viannankoski jest w odległości 30 km od naszego domku. Jemy spóźnione śniadanie i wyjeżdżamy. Opłaciliśmy wędkowanie za sześć godzi. Od 12 do 18.00.
W międzyczasie telefonuje do mnie Andrzej –„Szczepek” jest z kolegami Krzysiem- Sensas i Januszem - Jans w Norwegii. Z pytaniem jaka u nas pogoda i czy ewentualnie mogli by się zatrzymać w tej samej bazie. Bo w Norwegii z powodu niesprzyjającej pogody wędkowanie na oceanie jest nie możliwe. Rozmawiam z właścicielką bazy. Mogą przyjeżdżać bez problemów. Ale pogoda i u nas psuje się znacząco.
Co prawda w wędkowaniu z brzegu na kanale nie przeszkadza, ani silny wiatr, ani deszcz. Opady powodują jedynie to, że wędkowanie jest trochę mniej przyjemne. Przez pierwsze cztery godziny nic się nie dzieje. Nie licząc tego, że złowiłem dwa nie wielkie okonie. Około godziny 16 przyjeżdża Fin i pyta co się dzieje. Odpowiadamy, że nic. Kończymy picie kawy i bez zbytniej nadziei idziemy wędkować . I nagle w ciągu kilkunastu czy kilkudziesięciu minut łowimy po cztery sandacze, kilka szczupaków i okoni. Z łowiska schodzimy na pięć minut przed końcem czasu. Przemoczeni zziębnięci, ale w sumie zadowoleni.
Mimo że nie udało się nam złowić żadnej łososiowatej ryby.
Następny dzień budzi się ponury z silnym deszczem i jeszcze większym wiatrem. Fala i wiatr uniemożliwia w naszym pojęciu bezpieczne pływanie po jeziorze. Chłopcy przyjechali z Norwegii i wpadli zdaje się z deszczu pod rynnę. Wypływają na jezioro, łowiąc w tych ciężkich warunkach kilka szczupaków i zdaje się metrowego sandacza.
My robimy sobie dzień kawiarniany. Jedziemy do Siilinjarvi uzupełnić zapasy. Jedziemy również do Kopio zwiedzając miasto. W okolicy ratusza na placu targ z różnymi artykułami. Ja zamawiam porcję smażonych w pikantnej panierce szprotek. Bardzo dobre. A do piwa były by znakomite. Szkoda, że nad polskim Bałtykiem nikt nie wpadł na pomysł sprzedawania do piwa smażonych szprotek, których jeszcze w Bałtyku dość dużo.
Następny dzień również bardzo wietrzny i deszczowy. Bawię się wędką spławikową, z nie wielkiego pomostu łowiąc płocie, leszczyki i okonie na czerwonego robaka.
Kolejny, już przed ostatni dzień, pogoda się poprawia. Wypływamy na jezioro. Łowimy okonie szczupaki. Kolega łowi na trolling dużego jazia ma 50 cm.
I jeszcze raz potwierdza się moje przekonanie, że do Skandynawii trzeba jeździć na minimum 10-ć dni. Bo jeżeli trafi się na nie pogodę to tydzień może być za mało. W tym roku z powodu perturbacji z pagodą łowiliśmy tylko w sumie trzy dni. To stanowczo za mało. Dwa dni wyrwane z połowów przez fatalną pogodę.
W drodze powrotnej jakieś 200 km od Helsinek spada ciśnienie w prawym przednim kole. Domyślam się, że „guma”. Na stacji benzynowej dopompowujemy powietrze i szczęśliwie docieramy do promu. Po drugiej stronie zatoki fińskiej już w Tallinie szukamy wulkanizacji. Znajdujemy czynny warsztat wulkanizacyjny, a jest około godz 16. Many szczęście. Kilka minut i naprawione. Usługa kosztowała nas 15 €. Ruszamy w drogę powrotną do domu. Nocleg mamy zarezerwowany w miejscowości Bauska w pobliżu byłej granicy łotewsko – litewskiej. Dalsza podróż przebiega bez problemowo ( nie licząc korka z powodu przebudowy drogi w okolicy Częstochowy. Buduje się południowa część autostrady A1. W domu jesteśmy około 19.
W tym roku prze de mną jeszcze jesienna wyprawa do Mikkelvik. Mam nadzieję, że warunki pogodowe będą znośne.
Właściwie można planować już wyprawy na następny rok. Choć w moim przypadku powinienem rozważyć na spokojnie, czy na tym nie zakończyć wypraw do Skandynawii. Czas i lata lecą bezustannie. Jestem coraz mniej sprawny fizycznie. A to przeszkadza.
Pozdrawiam Szczepka i kolegów.
Może coś dopiszą te tego od siebie, albo wrzucą kilka fotek.


Andrzej (Longin).



Dołączona grafikaDołączona grafikaDołączona grafika
Łodzie i nasz domek.
Dołączona grafika
Mój arsenał! :) :lol:
Dołączona grafikaDołączona grafika
Załamanie pogody, silny szkwał przechodzący przez jezioro :(
Dołączona grafika
"Koski" góra. Śluza.
Dołączona grafika
Środek, w głębi ujście do jeziora. Razem ok 400 metrów.
Dołączona grafikaDołączona grafikaDołączona grafika
Mieszkańcy "koski".
Dołączona grafika
Jeden z wielu z jeziora. Może nie rekordowy, ale zawsze ryba! :)
Dołączona grafika
Jaź 50 cm i jego łowca. :)
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Plac ratuszowy w Kuopio i szprotki z tegoż placu. :lol:
Dołączona grafika
Robiliśmy za holownik po awarii silnika :o


1 Komentarze

Piszesz o długości pobytu, wpadłem na to po pierwszej tygodniowej wizycie w Norwegii w 2006. 5 kolejnych było 2 tygodniowych bo jechac taki kawał drogi na 7 dni to się po prostu nie opłaca. Człowiek się umęczy, pogoda mu spłata figla wypłynie albo i nie i znowu się umęczy. Tak jak piszesz minimum to 10 dni.